Z Wikipedii, wolnej encyklopedii. Po tamtej stronie ( ang. The Outer Limits) – amerykański serial fantastyczny. Pierwsze dwie serie (49 odcinków) zrealizowano w latach 1963–1965 (w technice czarno-białej), a od 1995 do 2002 powstało następnych 154 odcinków w siedmiu seriach tego cyklu. Nowe odcinki nadawała także Telewizja Polska.

W tekście użyłem zapamiętanych z młodości zwrotów i form językowych, których używali moi dziadkowie. Apostrofami ( ’ ) pozaznaczałem akcentowane głoski. Chyba coś w nawigacji nawaliło, bo nagle wyjechałem z lasu. Zsiadłem z roweru i sprawdziłem GPS. Według urządzenia byłem w lesie, ale ja widziałem coś innego. Ściana lasu za mną była prościutka jakby ucięta nożem, a przede mną rozciągała się trawiasta równina, na której gdzieniegdzie rosły kępki brzóz i pojedyncze sosny. Nie było wątpliwości - maszyneria zawiodła i trzeba było zapytać kogoś o drogę. Na szczęście niedaleko pasło się stadko krów pilnowane przez mężczyznę z dużym, białym psem. Ruszyłem w tamtą stronę. Gdy już byłem blisko, pies zaszczekał i powoli ruszył w moją stronę. Zatrzymałem się, a wtedy mężczyzna zawołał: – Reks! Pódź tu na!* – zawołał do psa. – Durny ty! Mańka nie po’znałeś? Zatkało mnie. Skąd facet znał moje imię? Zatrzymałem się i zacząłem mu się przyglądać. Był to stary mężczyzna, a jego pociągła i ozdobiona siwymi wąsami twarz wydawała mi się znajoma. Po chwili nie miałem już wątpliwości. Tak zapamiętałem tego człowieka z dzieciństwa - chodzącego powoli za krowami z wiernym psem u nogi. – Dziadek!? – wykrzyknąłem. – Co dziadek tu robi? Przecież…. – Tak dziecko, ja już dawno umar – odpowiedział. – Przestra’szyłeś się? Nie wiem, czy byłem przestraszony, ale zaskoczony bardzo. Mimo to ruszyłem szybko do dziadka, żeby się przywitać. Gdy podszedłem już prawie na wyciągnięcie ręki, dziadek, krowy i pastwisko odsunęło się nieco. Zrobiłem jeszcze kilka kroków, a cały świat przede mną cofnął się o taką samą odległość, nie pozwalając podejść bliżej. Wyglądało na to, że stałem jakby przed olbrzymim, rozciągającym się od nieba do moich stóp ekranem kinowym. Oglądałem doskonały technicznie film, ale byłem jak widz z pierwszego rzędu - obraz miałem tuż-tuż, ale nie mogłem go dosięgnąć. Zrozumiałem, że dzieje się coś niezwykłego i dopiero teraz przestraszyłem się. Potrwało chwilę, zanim się uspokoiłem się i górę wzięła ciekawość. – Trochę mnie dziadek przestraszył – powiedziałem, nadrabiając miną. – Skąd dziadek się tu wziął? – Nie wiem. Jak za’mknąłem oczy ostatni raz, to nim się obtu’rałem**, byłem już tu - przy krowach. – Czyje to krowy? – Wioskowe. Ludzie dajo dla mnie krowy do pasienia, to pase. – To tu jest jakaś wioska? Gdzie? – A o, tamoj – odpowiedział dziadek i wskazał za we wskazanym kierunku i w oddali zobaczyłem kilka dachów. – Duża ta wioska? – zapytałem. – Kto tam mieszka? – Spora. Jest tam troche moich znajomych z Rudy, Wólki, Prudna i z Chojny. Ale najwięcej to obce ludzie, ale same moje rowieśniki. Młodszych ani starszych nie ma. Żyjem w zgodzie, a kużden robi, to co najlepiej lubiał robić przed śmiercio. Kto rąbał drzewo, rąbie, kto kręcił postronki, kręci, a ja pase krowy. – A jak ktoś lubił przed śmiercią z babą w łóżku pofikać, to teraz też to robi? – wypaliłem zrozumiałem, że pytanie było nie na miejscu i zrobiło mi się głupio. Już chciałem przepraszać, ale dziadek tylko uśmiechnął się filuternie i odpowiedział: – Ot, żarty się ciebie trzymajo. Nie ma tu takich. Musi co z babo w łóżku to nie ciągnąłem dalej damsko-męski temat: – A są tu w ogóle jakieś baby? – Jest i baby. – I też robią to, co najbardziej lubiły przed śmiercią? To pewnie ciągle się kłócą i plotkują. – A ot, nie masz racji. Gadać, gadajo, ale się nie kłóco. Robio swoje roboty - wyszywajo, gotujo. – I nie tworzą się tu jakieś parki?Dziadek znów się uśmiechnął pod wąsem i odpowiedział: – A gdzie tam. Tu chłopy za babami nie patrzo, ani baby za chłopami. Musi co temu, że my już stare. – Mówi dziadek, że jesteście starzy. To pewnie potrzebujecie lekarza i księdza. – A po co nam doktor? My już się nachorowali za życia i teraz nie chorujem. A i księdza nam nie trzeba. Nie grzeszym, to i spowiadać się nie musim. Kazania też nam niepotrzebne, bo już na to za późno. – Ale w niedziele i święta chodzicie do kościoła się pomodlić. – Tu nie ma świąt ani kościoła. Modlić się też nie ma o co, bo co miało być, to już stało sie. Dosyć my się namodlili za obraz świata, gdzie niczego nie potrzeba i nic się nie musi, był dla mnie niewyobrażalny, więc zamilkłem. Dziadek też się nie odzywał i wyglądało na to, że rozmowa się urwie. Chcąc ją pod-trzymać, zapytałem: – I dziadek tak ciągle pasie krowy? Nie za ciężko to, nie nudno? – Nie ciężko. Tu pól nie ma, krowy w szkode nie lezo, to i odganiać nie musze. Posiedze troche pod chwojko***, z Reksem pogadam i tak dzień zleci. Lubie to robić, to i mi się nie przykrzy. – Co dziadek robi wieczorami? – Wieczorami pogadam troche z sąsiadami - pośmiejem się, w karty pogramy. – A co robi dziadek zimą, gdy krowy się nie pasą? – Tu nie ma zimy. Stale jest tak samo. – Ciągle jest takie fajne lato? Cały rok? – Tak. A po co nam tu zimy? My się już dosyć namarźli za tejże chwili zrozumiałem, że to jest świat ludzi, dla których wszystko już było. Nachorowali się, namodlili, namarzli i ogólnie nażyli, a teraz robią tylko to, co lubią. Skoro tak jest, to chyba są w niebie. Musiałem się o tym upewnić i zdobywszy się na odwagę, zapytałem: – Dziadku, czy dziadek jest w niebie? – Oj, dziecko, ja nieuczony. Skąd mnie to wiedzieć? Tu po’padłem, to i tu jestem. – A nie chciałby się dziadek dowiedzieć, co z bliskimi? Jak żyją, kto umarł? – A na co mnie to? Ty tu jakoś wlazłeś, to wiem, że żyjesz. A oni? Kto oni dla mnie teraz, a kto ja dla nich? Nikt. Nie miałem już wątpliwości - dziadek był w niebie i ja to niebo widziałem. Nie było to po katolicku wydumane niebo, czyli „życie z Trójcą Świętą, komunia życia i miłości z Nią, z Dziewicą Maryją, aniołami i wszystkimi świętymi”, do którego „trafiają ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem oraz są doskonale oczyszczeni”. Bliżej było mu raczej do Pól Elizejskich przeznaczonych „dla dusz dobrych ludzi”, gdzie owe „dusze wyzbyte wszelkich cierpień i pragnień przechadzają się po bladych łąkach, ogarnięte muzyką niewidzialnych lir”. Tak naprawdę było to zwykłe, chłopskie niebo dla prostych ludzi. A co ja tam robiłem? Z pewnością byłem intruzem. Dostałem od losu niepowtarzalną szansę porozmawiania z kimś z zaświatów, ale nie umiałem z niej skorzystać. Mogłem poznać tajemnice niedostępne śmiertelnikom, a ja tymczasem tylko zadawałem głupie pytania i zakłócałem dziadkowy spokój. W tej sytuacji nie wypadało mi nic innego, jak jakoś grzecznie zakończyć to spotkanie. Tego też nie umiałem zrobić, ale wyręczył mnie dziadek, mówiąc: – No synku, bedzie****już tego gadania. Szarówka się robi, czas bydło to, odwrócił się, gwizdnął na psa i bez pożegnania poszedł w stronę stada. – Do widzenia dziadku! – zawołałem za nim i pstryknąłem mu zdjęcie odpowiedział, a ja zrozumiałem, że właśnie palnąłem kolejne głupstwo. Jakie „do widzenia”? Gdzie i kiedy? Przecież w tym niebie są tylko dziadkowi rówieśnicy, więc ono nie jest dla mnie. I czy ja, bezbożnik w ogóle trafię do jakiegokolwiek nieba. Niebieskie słońce tymczasem prawie zaszło. Odwróciłem się, by podnieść rower i wtedy okazało się, że jest jasny dzień, a ja stoję w środku lasu. Wziąłem do ręki komórkę i poszukałem świeżo zrobionego zdjęcia. Był na nim kawałek pnia najbliższego tu na!*– Wracaj!obturać się** – zorientować się, spostrzecchwojka*** – sosnabedzie**** – dość Ta książka stoi ponad podziałami religijnymi, a wszyscy, którzy są już po tamtej stronie są ze sobą zgodni, że liczy się tylko serce. Inaczej życie nie miałoby sensu. Jest to świetna książka, która rewelacyjnie przedstawia życie po tamtej stronie. Napisana jest w łatwy do zrozumienia sposób.
Znany publicysta Andrea Tornielli i ojciec Livio Fanzaga - ceniony kaznodzieja i legendarny głos włoskiego Radio Maria - prowadzą pasjonującą rozmowę o ostatecznych losach człowieka. Ujawniają, przypominają i tłumaczą podstawowe prawdy wiary chrześcijańskiej na temat przyszłości człowieka, życia po śmierci, sądu, nieba, piekła i czyśćca, zmartwychwstania ciał i końca świata, ale także konkretnych problemów najbardziej dotykających człowieka w tym życiu, takich jak cierpienie, przemijanie, ból po śmierci bliskiej osoby, łączność ze zmarłymi, drogi odkupienia i niebezpieczeństwo potępienia. Znakomity wywiad-rzeka, który ujawnia tajemnice życia po śmierci i rzeczy ostatecznych... Kategorie: Książki » Publikacje akademickie » Nauki społeczne » Psychologia, Psychoterapia » Śmierć, Żałoba Książki » Publikacje akademickie » Nauki społeczne » Religia, Religioznawstwo » Teologia, Wiara Książki » Literatura piękna » Literatura religijna » Rozmyślania religijne Książki » Publikacje specjalistyczne » Nauki społeczne » Psychologia, Psychoterapia » Śmierć, Żałoba Książki » Publikacje specjalistyczne » Nauki społeczne » Religia, Religioznawstwo » Teologia, Wiara Język wydania: polski ISBN: 9788361881766 EAN: 9788361881766 Liczba stron: 144 Wymiary: Waga: Sposób dostarczenia produktu fizycznego Sposoby i terminy dostawy: Odbiór osobisty w księgarni PWN - dostawa do 3 dni robocze InPost Paczkomaty 24/7 - dostawa 1 dzień roboczy Kurier - dostawa do 2 dni roboczych Poczta Polska (kurier pocztowy oraz odbiór osobisty w Punktach Poczta, Żabka, Orlen, Ruch) - dostawa do 2 dni roboczych ORLEN Paczka - dostawa do 2 dni roboczych Ważne informacje o wysyłce: Nie wysyłamy paczek poza granice Polski. Dostawa do części Paczkomatów InPost oraz opcja odbioru osobistego w księgarniach PWN jest realizowana po uprzednim opłaceniu zamówienia kartą lub przelewem. Całkowity czas oczekiwania na paczkę = termin wysyłki + dostawa wybranym przewoźnikiem. Podane terminy dotyczą wyłącznie dni roboczych (od poniedziałku do piątku, z wyłączeniem dni wolnych od pracy).
Zwiastun nr 1- Po tamtej stronie drzwi - Maria (Sarah Wayne Callies) mieszka wraz z rodziną w egzotycznych Indiach. Wiedzie szczęśliwe życie do dnia, w którym jej kilkuletni syn ginie w 20 listopada 2021 38 Skąd to wiem Horry? Od osób, które widzą byty inne niż człowiek wokół nas, te które potrafią rozmawiać z duszami. Poznałam takie osoby, i twierdzą żeby nie ulegać jasnemu światłu w tunelu, nie słuchać „swoich bliskich „tam. Dokładnie takie mam odczucia, że to jakieś błędne koło, ta reinkarnacja bez pamięci. I rodzi się we mnie bunt, że nie chcę takiej chorej gry. Głęboko w sercu czuję że jest coś innego, lepszego od tego jest najcenniejszą rzeczą daną człowiekowi. Dlatego aktem straszliwej bezbożności byłoby ją zmarnować. Umrzeć nienależycie. (Simone Weil)Życie potrzebuje śmierci. Gdyby śmierć została w jakiś sposób wykluczona, katastrofalnie odbiłoby się to na właśnie obecność śmierci wzmaga rządzę życia. Zostawmy jednak filozofów, chociaż są tacy, co oddali życie dla własnych idei, których nie chcieli się wyrzec. w didaskaliach W roku 399 Sokrates zażył truciznę po tym, jak został skazany przez ateński sąd. Miał wpływowych przyjaciół, mógł ujść z życiem, wybronić ucieczką, ale nie chciał. Ciekawe gdzie się teraz loguje? W 415 roku Hypatia, pogańska filozofka z Aleksandrii została brutalnie zamordowana przez tłum chrześcijan, których podżegał do tego patriarcha miasta Cyryl. W 1600 roku w Rzymie Giordano Bruno został spalony na stosie po tym, jak Święte Oficjum (Inkwizycji) Kościoła Katolickiego skazało go na śmierć. Bruno, dominikanin, został skazany za swoje poglądy, które przeczyły doktrynie Kościoła w takich kwestiach, jak przeistoczenie, Trójca Święta, świętość i wcielenie Chrystusa, oraz dziewictwo Maryi. Uparcie odmawiał odpokutowania nawet w drodze na stos. I co, Reptilia nadeszła i zaczęła go zwodzić światłem odbitym? To, że czujesz głęboko w sercu, nie oznacza, że tak jest. To uczucie może nawet nie pochodzić z głębi serca, chociaż tak byś wolała. Bez urazy, ale ja tu widzę krecie działania ego, sofizm i kazuizm w założeniach, żeby dalsze rozumowanie wydawało się logiczne. Po prostu ludzie tworzą błędne (z powodu ego) założenia. Ego wielbi walkę, stawanie na barykadzie, ścieranie się Tytanów, dobra i zła, żeby było ekscytująco, rebeliancko. Trywializując: Religie mówią, że jest jakaś doskonała Istota, twórca wszystkiego, która rządzi, wymyśla trudności i śledzi nasze poczynania, żeby nas ukarać, lub nagrodzić. I że są siły ciemności, które dają mu się we znaki, niby nie dając, bo to przecież Istota wszechmogąca. Jest też nurt, tak zwanych przebudzonych, którzy uważają, że wiedzą więcej i tutaj pojawiają się różne koncepcje. Niektóre bardzo odległe od praw logiki. Bo również na kilometr widać, że to lęki ego. Ludzie, tak zwani ekstrasensi, którzy widzą inne istoty nie z naszego wymiaru, też ci, którzy doświadczają wędrówek poza ciałem (OOBE) mogą być również pod wpływem własnego ego, lęków, wyobraźni i nałożonych programów. Powiem więcej, najczęściej są. Jedni witają się z Kosmitami, UFO-kami, inni widzą złych Reptilian, Szarych, i inne jakoby kosmiczne nacje. Czy istoty diabelskie, albo tylko złośliwe. Są tacy, którzy widzą, słyszą, albo wyczuwają duchy. Są ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, wrócili i opowiadają o świetle w tunelu. Jeśli wierzysz, że jest jakieś piekło, i że wygląda jak w malarstwie Hieronima Boscha, to właśnie podczas podróży poza ciałem takie piekło zobaczysz. Kotły, smoła i przypalani grzesznicy. Ale to nie jest logiczne. To nie doprowadziłoby nas do niczego dobrego. To nie miałoby sensu. To kolejna zabawa dla człowieka uśpionego i jego ego. Nasze ego widzi cudowny świat ziemski, w którym toczy się nasza gra. Bo jesteśmy w iluzji, o czym mówił Budda. Nie mógł powiedzieć, że jesteśmy w przestrzeni wirtualnej, nikt by go nie zrozumiał. A więc ego widzi ten cudowny świat, ale nie cieszy się, nie wycisza, nie uspokaja, bo ego chce spotykać różowe jednorożce. A gdyby już je spotkało, to chciałoby spotkać czarodziejską złotą rybkę, albo pogadać z kapelusznikiem z Alicji w krainie czarów. I to wszystko jest możliwe, ale bardzo bardzo mało prawdopodobne w naszej grze, która przyjęła tak różnorodną i piękną postać. Jednak nie potrafiącą zadowolić ego. Ponieważ jeszcze się taki nie urodził, co by ego dogodził. Chrześcijanin, który dzisiaj spotkałby Jezusa, byłby rozczarowany tym co gość mówi, że podobny do Żyda, że nawiedzony. Bo Jezus zupełnie nie bawi ego. Ludzie chcą spotkać coś bardziej dziwnego, kogoś typu Shrek. I wtedy rodzi się baśń, która bardziej nas kręci. Że jest walka dobra ze złem. Że ktoś nas zajumał, zagonił do karmienia energią. I że moglibyśmy się z tego kieratu jakoś wyzwolić, ale po śmierci jak ćmy do światła suniemy tunelem, żeby spotkać się z miłą rodziną, pocieszycielami, którzy wcześniej zmarli. Na marginesie, bo to nie jest tematem tej dysertacji. Owszem są gangi świadomości, wahadła destrukcji, czyli matriks, głodny naszej energii, ale to my go tworzymy dokarmiając nieświadomi. Huśtamy się na wahadłach, dajemy się wciągać w obietnice. I czytasz takie rozprawy: Większość z nas ma skłonność do bezkrytycznego przyjmowania przekazywanych nam treści. No właśnie, wszystkich treści, alternatywnych też. Wierzymy naiwnie w to, co nam się mówi, albo w to jak nas zaprogramowano, czy jak sami zaprogramowaliśmy naszą podświadomość. A przecież nic nie jest takie, jak się wydaje. Właśnie! To działa we wszystkie strony. Dlaczego mieliby pozostawić kształtowanie się naszych przekonań przypadkowi? Nie, nie pozostawiają tego przypadkowi. Poddawani jesteśmy stałej, totalnej dezinformacji. Z tym należy się zgodzić, ludzie sami odcinają się od bazy danych, ponieważ wciąż dokładają chaosu. Chcą się bawić, nie chcą pracować nad swoim rozwojem, muszą mieć włączonego Netflixa. Jeśli przyjmiemy, że duch ludzki (oczywiście tych osób, które są nim obdarowane!, dość egotyczna informacja) jest nieśmiertelny, to w rzeczywistości (cokolwiek to znaczy) w jakiej żyjemy, przechodzi on cykl kolejnych wcieleń. Związane z tym cyklem wcieleń jest pojęcie tak zwanej karmy, co ma determinować nasze kolejne wcielenie. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie? I znowu widzę tutaj silnie zamkniętą, egotyczną postawę poznawczą. „Zbrodnia i kara” Dostojewskiego straszy. Nie popełnisz zbrodni, nie dlatego, że przepełnia Cię miłość do drugiego człowieka, tylko dlatego, że się boisz kary? Nie chcesz cierpieć? Nie chcesz se zepsuć karmy? Ale to nie jest dobry powód. To jest powód z piekła rodem, z ego. Jeśli nie kradniesz i nie oszukujesz, bo się boisz kary, to jest to tak samo niskowibracyjne i podwyższające entropię i chaos na świecie, jakbyś kradł i oszukiwał. Właśnie dlatego nie możesz pamiętać poprzednich wcieleń, bo ewolucja byłaby zastopowana. Czyli zaczęlibyśmy się cofać. Za każdym razem dążymy do przebudzenia, co znaczy tylko jedno: stawanie się MIŁOŚCIĄ. I uświadamianie sobie, że nie jesteś swoim ego, nie jesteś swoim „diabłem”. Dusza, która loguje się do kolejnego ciała gracza nie ma pamięci intelektualnej, to musi zostać wymazane, jednak przynosi ze sobą jakość świadomości ewolucyjnej. Jeśli w poprzednim wcieleniu daleko zaszłaś na drodze ewolucji świadomości, byłaś na dobrej drodze stawania się miłością, bo o to właśnie chodzi, wystartujesz z takiego właśnie pułapu. Masz natomiast wolną wolę! Możesz dalej ewoluować, możesz też w tym wcieleniu zrobić krok w tył. Jeśli byłaś wysoko ewolucyjnie, coś Ci nie pozwoli na duże cofnięcie, tym czymś NIE MOŻE BYĆ PAMIĘĆ Z POPRZEDNIEGO WCIELENIA, bo to byłoby kupczenie, ale jakość świadomości. Świadomość może ewoluować poza tą grą na Ziemi. Może ewoluować w innych grach, albo poza grami. Na Ziemi ewoluuje się najszybciej i najciekawiej. Osobniki o wysokim poziomie świadomości (to jest kwestia uczenia się, doskonalenia, coś jak przechodzenie z klasy do klasy) mogą w tym samym czasie brać udział w innych grach. Albo mogą pomagać też ludziom w przejściu podczas śmierci. Każdy z nas może doprowadzić do takiego poziomu świadomości, ale ludzie o wiele bardziej wolą bawić się ze swoim ego, niż próbować dotrzeć do duszy. I starać się rozumieć, uczyć i ewoluować. Każdy z nas jest częścią Wyższego Systemu Świadomości, czyli dla innych Boga, Absolutu. Który to System właśnie poprzez nas, jest w ciągłym, nieustającym, nieskończonym procesie stawania się miłością. Nie można tego procesu ani na chwilę zatrzymać, gdyż zaraz zaczynasz się cofać. Po przeciwnej stronie miłości jest lęk. Ci, którzy nie rozumieją jeszcze, że jesteśmy częścią Boga, istotami wspólnej Jaźni, sądzą, że to wygląda tak: Dość powszechny scenariusz (nie zawsze jednak odgrywany), że gdy odchodzisz z tego ciała, widzisz tunel ze światłem na końcu. Większość świeżo oswobodzonych dusz dąży tam w te pędy. Odczuwają miłość bijącą z tego światła (tak naprawdę, miałoby to być Twoje światło odbite). Ogarnia Cię całkowite poczucie bezpieczeństwa i bezwarunkowe zaufanie. Pojawiają się zmarli kumple, rodzina, bajkowy świat. Ale też wyświetlany (ciekawe kiedy, przed czy po spotkaniu z bliskimi z zaświatów, i dlaczego się ponownie nie zalogowali do gry?) jest Ci filmik obrazujący Twoje życie. Sam widzisz, ileż to złych uczynków popełniłeś. Odczuwasz wstyd, oczywiste jest, że trzeba za to ponieść straszne konsekwencje. Nawet Ci do głowy nie przyjdzie, że fim może być zmanipulowany, sfabrykowany. Ale oto ta miłosierna, pełna miłości istota oznajmia Ci, że otrzymasz szansę naprawienia swoich błędów w kolejnym życiu. Czujesz wdzięczność, godzisz się na wszystko, szczęśliwy, że w ogóle masz szansę. Następuje zawarcie jakiegoś rodzaju umowy na kolejne wcielenie. Akceptujesz to, co Ci zaproponują i… tu popełniasz duży błąd. Włazisz w pętle reinkarnacji. I to są poglądy z poziomu lęku i ego. Chcą Cię jacyś ONI (nieokreślony bliżej wygłodniali „nadzorcy” matriksu, dla jednych źli Kosmici, Reptosy, Rodziny Masońskie, bankierstwo, które dotarło do diabelskich mocy, dla innych inne diabelskie korporacje, technologie 4D, cokolwiek) naciągnąć na kolejne kijowe wcielenie, poczucie winy i ze strachu robisz ponowny zjazd na Ziemię. Ciekawe dlaczego nie do New Yorku, Kalifornii, nie na Lazurowe Wybrzeże, tylko do Polski pod rządami Kaczyńskiego, czy do afrykańskiego państwa z problemem głodu i wyjątkowo wysokiej śmiertelności? Jak ja Horry to widzę? We mnie jest wciąż za dużo lęku, żeby OOBE mogło mnie czegoś nauczyć doświadczając podróży poza ciałem. Będąc w lęku spotkasz obiekty straszne, straszące, bo tego spodziewa się Twoje ego, zaprogramowana podświadomość. Gdy pomimo tego, że się boisz, powiesz sobie, to iluzja, to tylko ego, idę w to, niech się dzieje co chce, jak potwór, to kij z tym, to wszystko iluzja, masz szansę spotkać się ze sobą z każdego wcielenia. Masz szansę spotkać przyjaciela, który pomoże Ci to rozkminić. Na bardzo wysokim poziomie świadomości, możesz nawet wiedzieć kim byłaś i w kogo się wcielisz, jak Dalajlama. Ale to wszystko jest nasze wspólne, jaźń, nasza boskość, i iluzja gry, w którą jesteśmy zanurzeni po szyję. Bez wiedzy, że to iluzja, i że sami ją tworzymy naszymi intencjami. Życie to gra podobna do snu, tylko bardziej zagęszczona więc dzieje się w opóźnionym procesie materializacji. No i co z tym tunelem i bliskimi? Ci co tego potrzebują, dostaną, ci bardziej świadomi nie, bo nie będą się tak bali. Tylko 2 założenia i jedziemy z tym koksem. Rzeczywistość jest wirtualna, a świadomość nieśmiertelna Oto 100 lat temu odkryto dziwaczny świat mechaniki kwantowej. Parafrazując jednego z twórców fizyki kwantowej, to, co uważamy za rzeczywiste, składa się z rzeczy, których nie można uważać za rzeczywiste. Okazało się bowiem niezbicie, że włażąc w głąb króliczej nory, rzeczy mogą tam przebywać w dwóch miejscach jednocześnie, a o ich losie decyduje prawdopodobieństwo przypadku. To co za chwilę przeczytasz nie jest popularne, jest za to intuicyjnie logiczne, ma więc wszelkie podstawy nauk twardych, jak matematyka, a przede wszystkim fizyka kwantowa. Miej na uwadze, że o wiele prościej zarządzać masą, gdy można popleczników wahadła łatwo nastraszyć jedną, jedyną szansą życia. Religia nigdy z takiego dogmatu nie zrezygnuje. Gdy ktoś umiera, kończy poprzednie doświadczenie, a zaczyna następne, na tym polega reinkarnacja. Ewolucja biologiczna na tej planecie, która jest softwarowa, czyli napisana w komputerze, jednym słowem, wirtualna (Budda nazwał ją iluzją), przebiega w taki sposób, że pewne organizmy się rozwijają, pewne cechy ewoluują, a to, co się nie sprawdza, zanika. Czyli zachodzi nieustający proces doskonalenia, ujmowania chaosu, obniżania entropii i otrzymywania dostępu do danych. Gdyby świat został stworzony tak dla jaj, wówczas intuicyjnie, ale też logicznie byłby pozbawiony sensu. Jednak, on nie powstał dla jaj, tylko jest niezbędny do ewolucji świadomości wyższego systemu, którego jesteśmy częścią. Ten wyższy system świadomości, zwany dość nietrafnie Absolutem, prawie jest identyczny z definicjami określającymi Boga w różnych religiach, w tym katolickiej. Czyli wszystko się zgadza, powstaliśmy na podobieństwo nazwijmy te Wysoką Świadomość, Bogiem. Tyle, że jesteś dokładnie jego częścią, poprzez którą on ewoluuje samego siebie. Jesteś zanurzona po szyję w wirtualnej grze, aby ewolucja następowała szybciej. Ewolucja polega na zamianie strachu w miłość i nic więcej. Ewolucja, o której mówię, oczywiście dotyczy tylko naszej świadomości, a nie ciał, które są śmiertelne, podobnie jak ich oprogramowanie zwane ego. Gdy logujemy się do kolejnego wcielenia nie przechodzi żaden fragment intelektualnej pamięci z poprzedniej inkarnacji, żaden fragmencik poprzedniej wiedzy danej jednostki. I to jest bardzo logiczne, pomimo, że rodzi się w Tobie bunt, że nie chcesz takiej chorej gry. Świadomość nie ma krztyny intelektu, ale ma jakość, czyli zachowuje całą zgromadzoną wiedzę, dojrzałość i wcześniejsze doświadczenia, ale nie ma tam warstwy intelektualne i to Cię wnerwia. Po prostu nie rozumiesz, patrzysz na świat oczami ego, a to jest widzimisię. Logując się w kolejnym wcieleniu do nowego awatara wnikasz do niego w całości. Więc to nie jest identyczne ze zwykłym logowaniem się do gry komputerowej, że gdy zmęczysz się, znudzisz, zgłodniejesz, wciskasz pauzę, wychodzisz sobie z gry, po czym wracasz i kontynuujesz grę. Całkowite zanurzenie świadomości w awatarze polega na tym, że NIGDY nie opuszczasz gry. W momencie śmierci człowieka, indywidualna jednostka świadomości, czyli tak zwana dusza, trafia do innej rzeczywistości, ponieważ wcześniej była zalogowana w strumieniu danych z komputera, który definiował zmysły ciała, a który nagle zamilkł. Wszystko co ciało, czyli awatar widział, słyszał, czuł, odczuwał, smakował, wszystko to znajduje się w strumieniu danych. Coś takiego jak ciało biologiczne i zestaw reguł, awatar uczył się jak te dane interpretować. W momencie, gdy człowiek umiera, ta jednostka świadomości z wolną wolą nie otrzymuje już żadnych danych. Zamiast tego świadomość zaczyna otrzymywać strumień danych z tego co wydarzy się w następnej kolejności. I to jest wirtualna rzeczywistość przejścia. Następnie dusza (jednostka świadomości) zdaje sobie sprawę z tego, że znajduje się gdzieś tam (w sumie nie wie gdzie) i dostrzega punkt świetlny, światło. Nie wie co to jest, ale widzi, że ktoś do niej macha przyjaźnie i mówi, chodź do nas. To jest być może ktoś z rodziny i przyjaciółka z dzieciństwa, chcieliby się spotkać. Jednostka widzi te osoby i można to, co się teraz dzieje nazwać rzeczywistością przejścia. Jest to inna wirtualna rzeczywistość i strumień danych, w której musi dokonać swoistej przemiany, ponieważ wcześniej wydawało się tej jednostce, że to ona była tym awatarem. Jednak ludziom przebudzonym, którzy nie identyfikują się ani z ego, ani z ciałem taka rzeczywistość przejścianie będzie potrzebna. Chyba, że jakieś złagodzenie strachu, lęku przed jeszcze nieznanym, coś uspokajającego może się pojawić. I dlatego często (NIE ZAWSZE) dochodzi do spotkań z bliskimi i innymi przyjemnymi rzeczami. To oczywiście nie są tak naprawdę bliscy, tylko wyciągnięte postaci z bazy danych, inna nazwa Kronik Akaszy, czy przestrzeni wariantów. Te postaci będą mówić to, co zwykle mówili za życia, będą identyczne, zorientowane w aktualnej sytuacji etc, ale nie będzie tam ich wolnej woli, gdyż wiadomo, że te jednostki już dawno zalogowały się do innych ciał (awatarów) i są znowu w grze, którą tak naprawdę uwielbiają. Gdy Twoja jednostka świadomości wolnej woli bardzo się rozwinęła i lepiej rozumie miłość, i wie, że miłość jest dualna w stosunku do lęku, który stwarza ego i przekonania, to TERAZ BĘDZIESZ DYSPONOWAŁA WYŻSZĄ JAKOŚCIĄ ŚWIADOMOŚCI gracza swoim kolejnym ciałem. Kolejna inkarnacja, to kolejny pakiet doświadczeń. Potrzebujemy takiego pakietu doświadczeń, ponieważ stawanie się miłością jest bardzo trudnym procesem do przeprowadzenia. Pozbywanie się strachu, ego, przekonań, budzenie się do prawdziwego życia, to proces, którego doświadcza się świadomie, a awatary nie mają pojęcia, że nie są sobą, że nie są awatarami. Żyją nieświadomie, grę biorą za swoje życie. Każdego dnia wielokrotnie zasypiam, gdy poddaję się emocjom, ale też wielokrotnie budzę się, gdy moja uważność to dostrzeże. Każdego dnia staram się pozbywać lęku, i stawać się choć trochę miłością. Dużo uczę się i staram rozwijać. Dlatego pozwalam sobie zobaczyć też coś u innych. To nie jest krytyka, ego potrafi być wciągającym kompanem, i baw się z nim, i straszcie się nawzajem. Jednak postaraj się robić to świadomie. Ego nie może być Twoim panem, to Twój parobek. To ego chce widzieć Reptosy, akcję, kryminał, spotykać różowe jednorożce. Tak jakby nie wystarczyło wariactwa, że żyjemy w grze, w którą gramy i którą sami intencjonalnie tworzymy. Na koniec, jeśli widzisz Kosmitów, ufoków, zielone ludki, inne byty zawsze jest to wynik jednego z tych 3 powodów. Raz, Twoja wyobraźnia, po prostu widzisz to, czego nie ma. Dwa, z jakichś powodów zahaczyłaś o inną grę, z inną gęstością materii np, albo nie Ty zahaczyłaś, ale Ciebie wyhaczono, niekiedy dla żartów. Tak naprawdę nawet w tej grze możesz wyjść z ciała, iść do sąsiadki i podglądać jak lepi pierogi. Trudno będzie ją uszczypnąć w tyłek, ale już poruszyć drzwiami może Ci się udać i śmiertelnie ją nastraszyć. Trzecią opcją jest, gdy wyższy system świadomości, czyli też Ty sama sobie chcesz coś przekazać. Pokazać, że to nie jest dokładnie takie na jakie wygląda. A pelętające się dusze? W chwili przejścia zdecydowane, że jeszcze nie idą stąd? A ci co chcą zostać jednak w pięknym zamczysku? To wszystko jest możliwe, a mechanika kwantowa, naprawdę twarda nauka, tym szaleńczym zjawiskom nadaje rangę nowej/starej normalności. Zadanie na dziś, obserwuj siebie, zobacz ego i spójrz obiektywnie na tego stworka. To nie Ty, to lęk i wciągające harce. Zabaw się, jak lubisz, ale wodzów nie wypuszczaj z rąk. Ty tu rządzisz. Stajesz się miłością, i nie ma nic innego do roboty tutaj. Jak Ci się nie uda, to następnym razem dostaniesz trochę łatwiejsze zadanie. Zwierzęta robią to samo. Myślę więc, że nikt nas nie zmusza, żeby tutaj pojawić się znowu i znowu. Po prostu lubimy tę grę, nie jest nudno. A co do cierpienia, cierpimy bo taki jest nasz wybór. Tak działa ego. Z bazy nadawał, na zawsze Twój, Horry Porttier Się biega i gada:)2 godz. PS Kiedy czarna śmierć zbiera żniwa we Florencji w roku 1348, grupa młodych ludzi zaszywa się w willi zaledwie kilka kilometrów od miasta i rozpoczyna 10 dni namiętnego życia, podczas których opowiada sobie wyraziste i lubieżne historie. Rezultatem tych 10 dni, stała się kolekcja 100 opowieści o celebrowaniu życia i joie de vivre w najbardziej cielesnym znaczeniu. Dekameron, zbiór nowel Giovanniego Boccaccia pokazuje głębokie powiązanie lęku przed śmiercią z pożądaniem. W tak skrajnych sytuacjach dla ludzi głęboko uśpionych, bliskość śmierci może być najsilniejszym afrodyzjakiem. Mówi się wręcz o pewnej erotyzacji śmierci, co świadczy o tym, jak bardzo człowiek jest bezbronny i niczego nie kuma ze strachu. Kiedy więc zaczniemy się jakoś budzić? Horry Porttier Prawdopodobnie autor na stronie Pepsi Eliot, jednak nius pojawił się niespodziewanie i w sumie niewiadomo kto go napisał … Nie znamy Horrego Porttiera Blog nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba. Rzuć też może gałką na to: Dobre suplementy znajdziesz w naszym wellness sklepie This is BIO Disclaimer: Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, i niekoniecznie wyraża zdanie założycielki bloga, tym bardziej nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.(Visited 1 602 times, 1 visits today) Film „Po tamtej stronie” (2017) można obejrzeć w telewizji oraz na platformie TVP VOD. Przypadek czy przeznaczenie? Zobacz film „Po tamtej stronie” w TVP VOD „Po tamtej stronie” to nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie czarna komedia Akiego Kaurismäkiego. Film opowiada o sprzedawcy koszul, który odchodzi od Po tamtej stronie – czyli jak jest naprawdę… Ostatnio nie zaglądałam tutaj dość długo, ale nie miałam czasu, a z drugiej strony – zastanawiałam się o czym mam pisać. I temat znalazł się sam. Ale zacznę od początku. Kilka dni temu uczestniczyłam w szkoleniu, niby nic nadzwyczajnego, ale w czasie przerw nasze rozmowy zaczęły zahaczać o kontakty ze zmarłymi. Tak nas ten temat wciągnął, że przegadałyśmy dobre dwie godziny i doszłyśmy do wniosku, że chyba coś istnieje, tylko nie sposób tego sprawdzić. Jedyną wspólną sytuacją było to, że każda z nas, w momencie śmierci bliskiej osoby, doświadczyła czegoś niewytłumaczalnego. Jedna z moich rozmówczyń stwierdziła, że kiedy zmarł jej dziadek, w kuchni dał się słyszeć odgłos tłuczonych talerzy. Wszyscy domownicy pobiegli do kuchni, aby to sprawdzić. Jakież było ich zdziwienie, kiedy okazało się, że wszystko jest na swoim miejscu. Jednak gdzieś po około 20 min zadzwoniła do nich babcia informując, że dziadek nie żyje. Druga rozmówczyni poinformowała, że kiedy zmarła jej matka, w tym czasie w całym domu na chwilę zgasły wszystkie światła i powiało chłodem. Jej mąż już miał iść sprawdzić korki, ale kiedy wstał z fotela – całe mieszkanie się rozświetliło, nawet w tych pokojach, gdzie wcześniej się nie paliło. Tak samo jak w pierwszym przypadku, zadzwonił telefon i domownicy otrzymali wiadomość o śmierci. Ja takich „dziwnych zdarzeń” miałam kilka, ale opiszę tylko dwa. Pamiętam, że jako dziecko siedząc z moimi dziadkami w kuchni nagle rozległ się straszny łomot na strychu. Moja babcia stwierdziła, że to pewnie drabina się przewróciła i narobiła hałasu. Wysłała dziadka na strych, a że ja byłam bardzo ciekawskim dzieckiem, też wdrapałam się tuż za nim. Dziadek był bardzo zdziwiony, gdyż drabina stała na swoim miejscu. Szukaliśmy więc, co narobiło takiego hałasu, ale nic nie znaleźliśmy. Zeszliśmy z dziadkiem na dół i dalej zajmowaliśmy się swoimi sprawami. Wówczas nie było telefonów i dopiero gdzieś po dobrej godzinie na rowerze przyjechał do nas wujek i powiedział, że moja prababcie zmarła. Podobnie było kiedy tragicznie zginął mój ojciec. Był późny wieczór, dzieci moje już spały a ja z mężem robiliśmy przetwory w kuchni. Około 22 nagle na strychu oboje usłyszeliśmy odgłos tuczącego się szkła. Mój mąż zaklął i stwierdził, że wszystkie słoiki z pewnością rozsypały się w drobny mak. Poszedł na strych i po chwili zszedł blady i stwierdził, że wszystko na górze jest w porządku. Tylko na górze poczuł dziwny strach, i nie wiedział co było tego powodem. Po niecałych 10 min usłyszeliśmy dzwonek u drzwi. Stał w nich nasz znajomy i przyniósł mi informację o śmierci ojca. Przytoczyłam te relacje, aby dowiedzieć się, czy i Wam też przytrafiły się jakieś podobne zdarzenia.

Karol Wojtyła nasilił swe modlitwy. Prosił o modlitwę wszystkich swych przyjaciół, wszystkich znanych mu księży i zakonnice. Aż nagle przypomniał sobie o Ojcu Pio, którego poznał tuż po wojnie, w 1947 roku. Pojechał wtedy do San Giovanni Rotondo i spowiadał się u zakonnika. Ojciec Pio zrobił na nim ogromne wrażenie.

Proponuję dyskusję na podstawie filmu, na początek dwa odcinki filmu „Nasz dom”, film fabularny na podstawie książki Chico Xaviera /medium/. Napisał on ponad 412 książek. Po obejrzeniu tych dwóch odcinków zapraszam do dyskusji, jak wyobrażasz sobie życie po życiu, czy uważasz, że ten film może opisywać właśnie to jak myślisz. Zapraszam. Jakie możemy dla siebie wyciągnąć z tego filmu wnioski? . 412 313 192 411 637 155 734 580

życie po tamtej stronie